rolety i drzwi...
...czyli o tym, że przysłowiowa szklanka jest na razie do połowy pusta.
Rolety i drzwi wewnętrzne zamawialiśmy w tej samej firmie. Rolety do trzech pokoi, kuchni oraz na nasze duże okno salonowe. Wszystko zamówione, czekamy na informacje z firmy, kiedy pojawią się z gotowym zamówieniem montować. Nagle informacja z dnia na dzień, że z roletami przyjadą jutro. Gdy już było "jutro" to okazało się jednak, że nie tylko z roletami ale i z drzwiami... Rolety w pokojach zostały zamontowane błyskawicznie i kiedy przyszła kolej na wieszanie tej największej salonowej okazało się, że wymiar się nie zgadza i roleta wraca do poprawki. Pomijam fakt, że choć montować ją przyjechał ten sam człowiek, który ustalał położenie puszek do napędu elektrycznego, robił pomiar i zamawiał ją u producenta (nie chce mi się wnikać, kto i na jakim etapie się pomylił) - to chciał roletę montować do sufitu z GK zamiast do betonowego nadproża (co było wcześniej ustalane). Sukces zatem połowiczny.
Panowie, którzy przyjechali montować drzwi (sztuk 7) też zaczęli od potknięć. Najpierw chcieli koniecznie zamontować drzwi w łazience, w której pan fliziarz własnie kładł płytki. Po krótkiej wyminanie zdań panowie od drzwi dali się przekonać, żeby zaczęli od innych niż te, bo mają przecież jeszcze 6 pomieszczeń do wyboru... Niestety pracowali dość wolno i montaż zajął im dwa dni. Część listew przy futrynach nadal czeka. A my czakamy na klamki, które jadą i dojechać nie mogą z Portugalii (mąż koniecznie chciał mieć klamki Tupai).
Mamy więc połowę rolet i niedokończone drzwi
Drzwi łazienkowe od pozostałych różnią się tylko dolnym podcięciem:
Komentarze